sobota, 6 stycznia 2018

NIE WSZYSTKO, CO MÓWIĄ NA LEKCJACH GEOGRAFII I W TELEWIZJI, TO PRAWDA

Już długo zbieraliśmy się do opublikowania takiego wpisu na naszym blogu, ale tak się jakoś złożyło, że dopiero dzisiaj go przedstawiamy. 
To, że zarówno w szkole, jak i w życiu codziennym, niektóre rzeczy i procesy interpretowane i tłumaczone są źle, wiadomo nie od dzisiaj. Dotyczy to również geografii i meteorologii. W zależności od tego, na jaką literaturę czy nauczycieli geografii trafiliście w swoim życiu, poniższe przykłady mogą być dla Was zarówno zaskoczeniem, jak i żadnym odkryciem. Mimo wszystko uważamy jednak, że warto niektóre rzeczy "wyprostować".

1. Wiatr wieje "z wyżu do niżu"
Jest to chyba najpowszechniejsze określenie dotyczące kierunku wiania wiatru. Niestety, ma mało wspólnego z rzeczywistością, gdyż tak naprawdę wiatr nie wieje z układu wyżowego do niżowego. Kierunek napływu mas powietrza nad dany obszar wyznacza rozmieszczenie układów barycznych - wyżu i niżu. Krótko mówiąc, nie wnikając w inne procesy - w wyżu powietrze porusza się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a w niżu - przeciwnie. Ponadto, powietrze przepływa mniej więcej równolegle do izobar, czyli linii na mapie synoptycznej łączącej punkty o tej samej wartości ciśnienia atmosferycznego. To dlatego, wbrew obiegowej opinii, typowy wyż rosyjski nie zagwarantuje nam zimy, gdyż powoduje często napływ powietrza do Polski z południa Europy, a znacznie łatwiej o trzaskające mrozy będzie w przypadku wyżu skandynawskiego. 
Aby lepiej to zobrazować, posłużę się bardzo przejrzystą sytuacją synoptyczną z początku stycznia zeszłego roku, kiedy Polskę nawiedziła fala silnych mrozów. Mieliśmy wtedy do czynienia z rozbudowanymi wyżami nad Europą - jeden znajdował się na zachodzie Rosji, a drugi na południowy-zachód od naszego kraju. Analizując krążenie powietrza w układach antycyklonalnych z rozmieszczeniem izobar na mapie synoptycznej zobrazuje się nam napływ szerokim strumieniem mroźnego powietrza arktycznego z północnego-wschodu. W tym samym czasie, ten sam wyż, sprowadzał znacznie łagodniejsze powietrze polarnomorskie, między innymi nad Wyspy Brytyjskie i Skandynawię. Na dalekiej północy było wówczas cieplej, niż w naszym kraju.
Źródło: IMGW-PIB
2. Na Syberii też jest lato
Kolejną informacją, która jest nieprawdziwa, a którą można wynieść z lekcji geografii czy z mediów jest to, że na Syberii cały czas jest zimno i mróz nie odpuszcza. Oczywiście to totalna bzdura. Owszem, zima na dalekim wschodzie Rosji trwa bardzo długo i jest ekstremalnie chłodna, ale nie trwa cały rok i zdarza się, że lata przynoszą tam jeszcze wyższe temperatury, niż w Polsce! 
W Ojmiakonie, który jest uważany za biegun zimna północnej półkuli, 28. lipca 2010 roku, temperatura wzrosła do 34,6℃, z kolei w Jakucku, również w lipcu, ale rok później, słupki rtęci poszybowały aż do 38,4℃. Takim rekordem temperatury nie poszczyci się większość miast Polski, a syberyjski Jakuck owszem...
 
3. Europa nie jest kontynentem
To, że Europa jest kontynentem, słyszeli chyba wszyscy przynajmniej raz. A co ciekawe, i to jest nieprawdą. Europę powinno uważać się "tylko" za część świata. O kontynencie i to największym na świecie, będziemy mogli mówić dopiero wtedy, kiedy do Europy dołączymy Azję. Kontynent ten nazywa się Eurazją.
 
4. Colombo nie jest stolicą Sri Lanki
Nieraz spotkałem się ze znajomymi, którzy uczyli się, że stolica Sri Lanki to Colombo. Ja na szczęście miałem przez całą edukację świetnego nauczyciela geografii, który w takie błędy nas nie wprowadzał, ale nie wszyscy mieli takie szczęście, jak ja. W rzeczywistości, stolicą Sri Lanki już od 1982 roku jest miasto o ciężkiej nazwie do wypowiedzenia za pierwszym razem - Sri Dźajawardanapura Kotte (lub jak kto woli po prostu Kotte). Może przez ciężką nazwę nie wspomina się o rzeczywistej stolicy Sri Lanki, a może przez to, że Kotte tak naprawdę leży na południowych przedmieściach Colombo. Niemniej jednak, oficjalnie, jako stolicę tego państwa trzeba uznawać właśnie Sri Dźajawardanapura Kotte.
 
5. Deszcz marznący to nie to samo, co deszcz lodowy
Dwa pojęcia - deszcz marznący i deszcz lodowy. Często uznawane za synonimy, a w rzeczywistości znaczące zupełnie coś innego.
O deszczu marznącym mówimy wówczas, gdy opad, jeszcze będąc "w chmurach" śniegiem, natrafia na cieplejsze warstwy. Zamienia się wtedy w najzwyklejsze kropelki wody, tj. deszcz. Następnie wpada znowu w strefę chłodniejszego powietrza, gdzie temperatura może spadać poniżej 0℃, aczkolwiek ta strefa jest zawieszona już dość nisko. W związku z tym z reguły woda nie zdąża zamarznąć, a jej kropelki stają się tzw. kroplami przechłodzonymi. Mamy więc wtedy do czynienia z normalnym opadem deszczu, który zamarza dopiero wtedy, kiedy zetknie się z zimnym podłożem, którego temperatura jest ujemna, np. linie energetyczne, drogi, chodniki... Spadający deszcz, który następnie zamarza na powierzchni ziemi, tworzy gołoledź. 
Zjawiskiem podobnym jest deszcz lodowy. Powstaje, gdy na pewnej wysokości, najczęściej między 1 a 3 km, temperatura jest dodatnia. Płatki śniegu ulegają więc procesowi roztopienia, a następnie, natrafiając znów ma mroźną warstwę, ulegają zamarzaniu, co doprowadza do tego, że obserwujemy z nieba padające przezroczyste kulki lodu. To jest właśnie deszcz lodowy. 
Znalezione obrazy dla zapytania freezing rain
Źródło: weather.com
Na dzisiaj tyle. Jeśli znacie jeszcze jakieś przykłady podobne do powyższych, gdzie czy to w telewizji czy w szkole, podaje się nieprawdziwe informacje na temat jakiegoś zjawiska meteorologicznego czy czegoś podobnego, napiszcie, a w przyszłości postaramy się jeszcze stworzyć jedną taką notkę. 
ZAKAZ KOPIOWANIA BEZ ZGODY ADMINISTRATORÓW STRONY.
 Wszelkie prawa do wykresów i opisów są własnością właścicieli bloga - kopiowanie całości lub jakiejkolwiek części bez zgody administratorów to naruszenie praw autorskich zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich i własności intelektualnej.

Komentarze