Prawdopodobieństwo, że w czołówkach światowych mediów zobaczymy płonące San Francisco czy LA jest niestety duże. Wszyscy dobrze wiedzą, że jeśli mocno trzęsło wszędzie dookoła i na całym pacyficznym pierścieniu ognia to przed wszystkim należy oczekiwać trzęsienia w Kalifornii.
Do tej pory najsilniejsze wstrząsy występują w obrębie Zatoki Kalifornijskiej, dochodzi tam regularnie do trzęsień ziemi powyżej 6 stopni w skali Richtera. Istnieje duże ryzyko wystąpienia dużego trzęsienia ziemi w mocno uprzemysłowionym stanie USA.
Wystąpienie dużego trzęsienia ziemi w okolicy uskoku San Andreas jest tak samo nieuniknione jak w przypadku New Madrid w środkowych stanach. Dla władz stanu Kalifornia jest jasne, że trzęsienie nadejdzie, dlatego dużą wagę przykłada się do ćwiczenia zasad postępowania, gdy już do zjawiska dojdzie.
Co jakiś czas w Kalifornii odbywają się specjalne szkolenia, które mają nauczyć mieszkańców, jak należy zachowywać się w czasie trzęsienia ziemi. W sumie uczestniczą w nich miliony ludzi.
Podobne metody stosowali Japończycy i dlatego mimo skali kataklizmu z marca 2011, zginęło nie kilkaset tylko kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Ostatnie duże trzęsienie ziemi, jakie miało miejsce w Kalifornii wystąpiło w styczniu 1994 roku. Wtedy zniszczenia rozciągały się w okolicach San Fernando Valley, na północny zachód od Los Angeles. Magnituda wstrząsów wyniosła wtedy 6,6 stopni w skali Richtera a zniszczenia odnotowano w promieniu 100 kilometrów.
Od tego czasu jest tam w miarę spokojnie i dlatego właśnie, im dłużej będzie cisza, tym większe prawdopodobieństwo, że przeryty uskokami stan znowu się zatrzęsie i to niezwykle mocno.
źródło: zmianynaziemi
źródło: zmianynaziemi