Pole magnetyczne Ziemi nie jest jednolicie gładkie, ma liczne rozchwiania i najlepszym tego przykładem jest anomalia magnetyczna na południowym Atlantyku (SAA). Jest to zdecydowanie najbardziej zmieniony obszar naszej magnetosfery. Być może wkrótce odkryjemy kolejne miejsca wyraźnego słabnięcia pola magnetycznego, co może być uważane za zapowiedź nadchodzącego przebiegunowania.
Ludzkość nie zmierzyła się nigdy z takim zjawiskiem. Naukowcy teoretyzujący na temat tego jak będzie ono przebiegało często sugerują, że w okresie przejściowym nasza magnetosfera będzie dziurawa i powstanie wiele obszarów, w których jej ochrona nie będzie tak skuteczna jak zwykle. Atlantycka anomalia jest pierwszym potwierdzonym naukowo obszarem tego typu.
Środowisko naukowe jest podzielone co do oceny wpływu tej anomalii na naszą planetę. Niezaprzeczalnym faktem jest, że dziura w polu magnetycznym osiąga już spore rozmiary i nadal się powiększa. Jeśli nadal będzie to postępowało w takim tempie wkrótce niebezpieczne promieniowanie znajdzie dostęp jeszcze bliżej powierzchni naszej planety. W obrębie anomalii wzrośnie na przykład poziom ekspozycji promieniowania ultrafioletowego. Ograniczenie typowej osłony może być niebezpieczne dla wszystkich form życia na Ziemi.
Wiedza o tej anomalii nie jest czymś powszechnym, a jej wpływ na życie ludzkie może być znaczący. Warto przypomnieć tajemniczą katastrofę Airbusa A330 linii Air France lecącego z Brazylii do Francji. Zniknięcie samolotu z radarów nastąpiło dokładnie na terenie występowania magnetycznej anomalii. Do tej pory twierdzono, że niebezpieczeństwo wzrasta tam na wysokościach powyżej 200 km ale jak wiemy wysokość przelotowa nowoczesnych odrzutowców to około 11 km. Możliwe, że niebezpieczne promieniowania są w stanie docierać już do niższych partii atmosfery. Linie lotnicze będą musiały zmieniać trasy lotów, aby bezwzględnie unikać latania w warunkach podwyższonego ryzyka nawet dla urządzeń pokładowych.
Wyłomy w ziemskim polu magnetycznym są tez niebezpieczne dla przelatujących na wysokości kilkuset kilometrów satelitów. Znajdując się w tym regionie narażają się na niebezpieczeństwo, ponieważ dociera do nich znacznie więcej promieniowania kosmicznego i słonecznego, a to grozi unieruchomieniem pokładowych komputerów i w konsekwencji utratą satelity. Teleskop Hubble unika tego miejsca ze względu na ryzyko uszkodzenia, a astronauci narzekają na występowanie efektu "shooting stars", czyli rezultatu bombardowania siatkówki oka przez naładowane cząstki.
Włoscy naukowcy, którzy zbadali kilka lat temu rozmiary SAA, zdołali potwierdzić, że obszar anomalii stale się powiększa. Dodatkowo okazało się, że przesuwa się ona na wschód. Gdyby ktoś znalazł się na południowym Atlantyku z pewnością zauważy, że wskazówki kompasów zachowują się inaczej. Ostatnie badania wskazują na to, że problem jest realny i nie jest przesadą nazywanie tego obszaru "kosmicznym trójkątem bermudzkim". Poziom radiacji jaki tam występuje na wysokości 34 km jest taki jak w innych miejscach powyżej 300 km.