W Stanach Zjednoczonych, które doświadczają drugiej ciężkiej i śnieżnej zimy z rzędu są miejsca, które mimo to cierpią na poważne niedobory wody. W Kalifornii wkrótce może być to bardzo poważnym problemem. Stan ten zmaga się z suszą już czwarty rok z rzędu i końca nie widać.
Zbiorniki wodne zwykle są uzupełniane przez śnieg topniejący w górach. Jednak w tym roku pokrywa śnieżna utrzymuje się wyjątkowo długo i na skutek tego do woda jest dłużej związana w formie stałej, co tylko komplikuje sytuację słonecznego stanu.
Tafla położonego około trzy godziny jazdy na wschód od San Francisco, jeziora McClure, które znajduje się na południowych zboczach gór Sierra Nevada zajmuje obecnie tylko 8% jego zwyczajowej powierzchni pod koniec marca. Ponad 3 tys. mieszkańców miejscowości Don Pedro, położonej u podnóża gór Sierra Nevada, zależy od wody z jeziora. Jeśli susza potrwa dalej, będą zmuszeni do opuszczenia swoich mieszkań.
Styczeń w Kalifornii był najsuchszym miesiącem od 1895 roku. Poziomy wód gruntowych są rekordowo niskie. Eksperci z agencji NASA, estymując na podstawie poziomu wód w wykorzystywanych przez ten stan rezerwuarach uznali, że jeśli w ciągu roku sytuacja nie ulegnie poprawie, będzie to oznaczało koniec zapasów.
Okazuje się, że Kalifornia nie dysponuje planem działań na wypadek przedłużającej się suszy, a teraz widać już, że z czymś takim możemy mieć właśnie do czynienia. Władze są wyraźnie zagubione i nie ma pomysłu jak radzić sobie z tym nabrzmiewającym problemem, od którego wybawieniem może być tylko łaskawość natury.