Geofizycy z USA, Kanady i Francji przewidują wzrost długości dnia na Ziemi. Przeprowadzone obliczenia pokazują, że w XXI wieku, długość doby wzrośnie o co najmniej pięć milisekund, a oś obrotu Ziemi na biegunach w ciągu najbliższych stu lat zmieni się o minimum centymetr.
Swoje wnioski naukowcy wyciągnęli po analizie tempa topnienia lodowców. Ich zdaniem, powinno to doprowadzić do redystrybucji masy w północnych regionach polarnych, co musi spowodować zmiany w ruchu obrotowym naszej planety. Oprócz tego, dojdzie również do nieuchronnej zmiany ziemskiej osi.
W pracy wykorzystano wyniki prac wybitnego oceanografa Waltera Munka ze Scripps Institution of Oceanography, który był prekursorem badań na temat wpływu topnienia lodowców wywołanego globalnym ociepleniem, na ruch obrotowy i nachylenie osi ziemskiej. Woda powinna się kumulować w okolicy równika, co musi skutkować zmianami nachylenia osi ziemskiej, ale Munk nie znalazł jednak dowodu na taki związek przyczynowo skutkowy. Geofizycy w swoich badaniach stwierdzili, że mogło być to spowodowane błędną oceną wzrostu poziomu morza w XX wieku.
Niewiele osób wie, że rotacja Ziemi praktycznie cały czas spowalnia. Zwykle jednak jest to proces bardzo powolny. Eksperci szacują, że dziennie ruch obrotowy wytraca około dwie tysięczne sekundy. Z tego powodu ostatnio, w ramach wyrównywania tego typu strat, do doby dodano brakującą sekundę.
Czy to jednak oznacza, że w XXI wieku dojdzie do spodziewanej redystrybucji masy na Ziemi skutkującej tak daleko idącymi zmianami na Ziemi? Tak naprawdę nikt tego nie wie, a nawet najbardziej zaawansowane modele matematyczne, symulujące procesy przyrody są obarczone wieloma niedoskonałościami i często opierają się na błędnych założeniach. Dlatego na takie deklaracje naukowców należy patrzeć z dużą dozą sceptycyzmu.
Źródło: zmianynaziemi.pl