Po potężnej burzy z 11.08.2017, w wyniku której śmierć poniosło dwoje
harcerzy, wczoraj zostały postawione zarzuty... meteorologom - jednej
osobie z Krakowa, drugiej z Warszawy. Zarzuca się im, że nie dopełnili
swoich obowiązków, wydając tylko 2 stopień ostrzeżenia w prognozie.
Ponadto, decyzję argumentuje się tym, że w przypadku wydania 3 stopnia
ostrzeżenia, służby na pewno działałyby szybciej.
Dla nas jest to decyzja co najmniej dziwna. W opisie ostrzeżeń, przy 2 stopniu przeczytamy:
"Przewiduje się wystąpienie niebezpiecznych zjawisk meteorologicznych
powodujących duże straty materialne oraz zagrożenie zdrowia i życia.
Niebezpieczne zjawiska lub skutki ich wystąpienia w silnym stopniu
ograniczają prowadzenie działalności. Spodziewaj się zakłóceń w
codziennym funkcjonowaniu. Zalecana duża ostrożność, potrzeba śledzenia
komunikatów i rozwoju sytuacji pogodowej. Przestrzegaj wszystkich
zaleceń wydanych przez służby ratownicze w sytuacji zagrożenia. Dostosuj
swoje plany do warunków pogodowych." Zatem już sam opis mówi, że
sytuacja może być wyjątkowa. Służby o tym wiedziały, a mimo to nie
zareagowały. Wykręcanie się za niskim stopniem ostrzeżenia jest co
najmniej nie na miejscu. Każde ostrzeżenie, zwłaszcza takie, jakie
mieliśmy wówczas - 2 stopnia przed silnymi burzami z gradem, gdzie
mówiło się wprost o niszczącym wietrze powyżej 100 km/h i to zwłaszcza w
wakacje na Pomorzu, powinno postawić wszystkich na równe nogi, ale tego
nie zrobiło.