Źródło: 123rf.com
Długo żyliśmy w przeświadczeniu, że nasza planeta jest bezpiecznym miejscem do życia. Jednak dwa poważne incydenty związane z upadkiem znacznych ciał niebieskich w ciągu 120 lat spowodowały, że naukowcy zaczęli się baczniej przyglądać statystykom impaktów meteorytowych. Ich ustalenia mogą niepokoić.
Nad tematyką zagrożeń z kosmosu pochyla się już od dawna fundacja B612 skupiająca wielu dawnych amerykańskich astronautów. W zeszłym tygodniu na konferencji prasowej przedstawiono dowody wskazujące, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat doszło do znaczącego wzrostu rejestrowanych kolizji ciał niebieskich różnej wielkości i naszej Ziemi.
Przeanalizowano dane z detektorów infradźwięków stosowanych do detekcji prób jądrowych. Dzięki temu ustalono, że od 2001 roku doszło do 26 eksplozji w atmosferze ziemskiej, które były na skalę bomby atomowej. Specjaliści z B612 twierdzą, że jedynie szczęściu zawdzięczamy to, że największym miastem, na który spadło coś takiego był Czelabińsk. Gdyby zdarzyło się to w gęściej zaludnionych obszarach wielkich miast skutki mogłyby być tragiczne.
Zdaniem aktywistów dane z infradźwiękowych sensorów to dowód na to, że tego typu incydenty nie są czymś niezwykłym, tylko czymś bardzo częstym. Nawet 3 do 10 razy częstszym niż nam się to wydawało dotychczas.
Sytuacja jest na tyle poważna, że trzeba opracować metody przeciwdziałania takim zagrożeniom jeszcze w przestrzeni kosmicznej, oraz przede wszystkim trzeba nauczyć się wypatrywać takich obiektów, aby nie dowiadywać się o ich istnieniu dopiero, gdy spadną. Aby zrobić coś w tym kierunku fundacja buduje wraz z Bell Aerospace satelitę Sentinel którego celem będzie właśnie wypatrywanie obiektów zagrażających Ziemi.
Źródło: http://zmianynaziemi.pl