Strefa sucha odgrywa znacznie większą rolę w globalnym obiegu węgla niż wcześniej sądzono. Za jeden z największych pochłaniaczy tego pierwiastka uważa się zazielenione pustynie Australii. Zdaniem naukowców, to im można zawdzięczać „duży skok” w ilości absorbowanego węgla. Może się również okazać, że australijskie Outback, które narażone jest na intensywne opady deszczu i wzrost roślinności, mogą stać się „gigantycznym pochłaniaczem dwutlenku węgla”.
Nowe badania wskazują, że tereny strefy suchej (od pustyń po obszary porośnięte zaroślami) są siłą napędową tego procesu obiegu węgla. Dotychczas nikomu nie udało się tego wykazać.
Pustynie i inne obszary strefy suchej na półkuli południowej (zwłaszcza w Australii) miały wysoką produktywność w odpowiedzi na zjawisko La Nina (które przynosi sporo opadów w tę część świata). Po latach suszy opady związane z La Niną doprowadziły do gwałtownego rozwoju roślin.
Naukowcy zauważyli, że od 1982 do 2011 roku obszary strefy suchej stały się bardziej wrażliwe na opady deszczu. W efekcie, w tym czasie cztery razy wzrosło pochłanianie węgla.
Badacze stwierdzi jednak, że to wcale nie jest jednoznaczne z długotrwałym wzrostem akumulacji węgla w ekosystemach, a ten zakumulowany może doprowadzić do rozprzestrzenienia się ewentualnych pożarów.
ŹRÓDŁO:LOSYZIEMI.PL
Natura odpowiada za anomalię
- Nasze badania wykazały, że zjawiska, które naturalnie występują w Australii są w dużej mierze odpowiedzialne za tę anomalię – powiedział Ben Poulter z Uniwersytetu Stanowego Montana. – Wysokie opady, które pojawiały się podczas 2010 i 2011 roku, napędzane przez zjawisko La Nina, jak również zazielenianie pustyń i innych suchych obszarów, przyczyniło się do znaczących zmian na całym świecie – dodał.
Pochłaniacze węgla
Poulter wraz z zespołem naukowców zauważył, że do 2011 roku wyjątkowo duże ilości węgla były pochłaniane przez rośliny. Pierwiastek ten jest w ciągłym obiegu między ziemią, oceanem, roślinami, a atmosferą. Jeśli jakiś z tych elementów absorbuje więcej węgla niż go emituje, nazywany jest pochłaniaczem węgla.
Winne „zielone pustynie”
Podczas badań nad tym zjawiskiem naukowcom udało się odkryć, że w ciągu ostatnich 30 lat na obszarach strefy suchej wzeszło więcej roślin jako efekt wyższych opadów. Ten fakt sam w sobie nie wydaje się tak ważny jak to, że w ostatnich latach coraz wyraźniej zarysowuje się związek między zazielenianiem pustyń a tzw. „klimatycznymi skrajnościami”.Pustynie i inne obszary strefy suchej na półkuli południowej (zwłaszcza w Australii) miały wysoką produktywność w odpowiedzi na zjawisko La Nina (które przynosi sporo opadów w tę część świata). Po latach suszy opady związane z La Niną doprowadziły do gwałtownego rozwoju roślin.
Naukowcy nie ukrywają zaskoczenia
- Zaskoczyło nas, że nie istniała żadna analogiczna (wobec „zachowania” klimatu) reakcja biosfery w ciągu ostatnich 30 lat. Skłoniło nas to do zbadania, czy udokumentowane trendy zielenienia pustyń były odpowiedzialne za zmiany obiegu węgla – powiedział współautor badania Philippe Ciais.Naukowcy zauważyli, że od 1982 do 2011 roku obszary strefy suchej stały się bardziej wrażliwe na opady deszczu. W efekcie, w tym czasie cztery razy wzrosło pochłanianie węgla.
Badacze stwierdzi jednak, że to wcale nie jest jednoznaczne z długotrwałym wzrostem akumulacji węgla w ekosystemach, a ten zakumulowany może doprowadzić do rozprzestrzenienia się ewentualnych pożarów.
ŹRÓDŁO:LOSYZIEMI.PL