Pewnie już wiemy z porannej prognozy tygodniowej, że nadchodzący tydzień zacznie się zimno i mokro, ale z każdym dniem będzie robiło się coraz cieplej i ostatecznie od czwartku zaczniemy odczuwać upragnioną wiosnę.
Czas teraz wybiec dalej w przyszłość i zastanowić się, co może nam przynieść aura aż do 17. czerwca.
Zgodnie z prognozami, przed samym 10.06 nad Polskę zacznie szerokim strumieniem napływać gorące, zwrotnikowe powietrze z południa. Ono zagwarantuje nam stopniowe ocieplenie i drugą w tym roku, słabą falę upałów. Już za 8 dni w poniedziałek zanotujemy od 21 stopni na Helu do 26-28 st. C. na zachodzie i południu, ale na tym się nie skończy. Apogeum gorąca przypadnie prawdopodobnie na okolice środy, czwartku (11-12. czerwca), kiedy na południu słupek rtęci dojdzie nawet do 32 stopni w cieniu! Niewiele chłodniej będzie na wschodzie, w centrum i na zachodzie, bo od 27 do 30 st. C. a najchłodniej na północy - 24-26 kresek, a okresami nad morzem 21-23 st. C. Jak to zwykle w Polsce bywa, za wysoką temperaturę przyjdzie nam zmagać się znowu z burzami, które mogą być gwałtowne: z gradem, ulewami i silnym wiatrem. Możliwe jest tworzenie się większych formacji burzowych, tak więc koniecznie będziemy musieli uważać.
Cały czar pryśnie jeszcze przed połową miesiąca. Wszystko wskazuje na to, że prędzej czy później przejdzie nad Polską z zachodu na wschód chłodny front atmosferyczny, niosąc sporo deszczu i silne, wielkomórkowe burze, z wichurami i gradobiciami.
Za głównymi burzami oczywiście spłynie na nas przyjemna masa powietrza znad Atlantyku, która zapewni nam po pierwsze więcej Słońca, a ewentualny deszcz tylko miejscami i w małych ilościach, a po drugie ochłodzenie. Nasze prognozy wskazują, że najmocniej oziębi się na Wybrzeżu, gdzie termometry między 13 a 17.06 pokażą co najwyżej 16-20 kresek. Nieco cieplej będzie na północy - 21-22 st. C., w centrum i na zachodzie - 23-24 st. C., a najcieplej, ale nie gorąco na południu i wschodzie - od 25 do 27 kresek.
Sam koniec naszego wykresu znowu pokazuje powolną tendencję wzrostową temperatury. Można więc gdybać, że sam koniec drugiej dekady czerwca albo początek trzeciej minie Polakom pod znakiem nowej fali wysokich temperatur i zarazem nawałnic.