Źródło: Twitter
Burza śnieżna, która uderzyła w Ameryce Północnej przyniosła ze sobą wiatr wiejący w porywach do 80 km/h. W niektórych częściach stanu Maine, w nocy z niedzieli na poniedziałek, doszło do rekordowego opadu śniegu. Trwa paraliż komunikacyjny, zginęło przynajmniej 8 osób.
W wyniku burzy śnieżnej około 140 tysięcy domostw zostało pozbawione prądu elektrycznego. Gubernator stanu Maine ogłosił już stan wyjątkowy. Warunki drogowe pogorszyły się z powodu gołoledzi i dziesiątek powalonych drzew. W czasie burzy była też praktycznie zerowa widoczność. Doszło do tak wielu wypadków, że władze zamknęły kilkanaście ważnych dróg.
Widok satelitarny obszaru Wielkich Jezior - źródło: NASA
Równie trudna sytuacja panuje w okolicach Nowego Jorku. Według doniesień medialnych na skutek ataku zimy zginęło przynajmniej 8 osób. Obfite opady śniegu doprowadziły do zamknięcia 200 km głównej drogi w stanie Nowy Jork. Policjanci zaczęli patrole za pomocą skuterów śnieżnych. Z ich pomocą docierają z kocami i ciepłymi ubraniami dla uwięzionych na drogach kierowców. Wielu z nich trzeba było ewakuować
.
Ulice Buffalo po trzydniowym opadzie - źródło: twitter
Amerykańscy meteorolodzy twierdzą, że w regionie Wielkich Jezior może spaść nawet metr śniegu. Wygląda to tak jak powtórka z zimy 2009/2010, gdy w Waszyngtonie spadło 142 cm śniegu, co doprowadziło do prawdziwej śnieżnej katastrofy. Eksperci już teraz obawiają się o skutki takiej pogody dla amerykańskiej gospodarki. Straty z pewnością będą liczone w dziesiątkach miliardów dolarów.
Na skutek ekspansji wiru polarnego niewielkie opady śniegu wystąpiły nawet w północnej Kalifornii. JUż teraz mówi się, że to największy atak zimy od 40 lat. Mieszkańcy USA zastanawiają się, czy w sezonie 2014/2015 Ameryce znowu grożą cyklony powodujące tak zwane "wiry polarne". Wszystko wskazuje na to, że jest to niestety bardzo prawdopodobne.
Film z z ataku śnieżycy w Buffalo