Międzynarodowy zespół naukowców z pięciu krajów rozpoczął badania ogromnego podwodnego wulkanu Havre, który aktywował się w okolicach wysp Kermadec. Żywioł mógłby pozostać niezauważony, ale na wybrzeża Australii i Nowej Zelandii zaczęły wypływać spore ilości pumeksu.
Wulkanolodzy wiedzieli, że trwa jakaś erupcja, ale nie potrafiono wskazać gdzie. Dopiero niedawno odkryto lokalizację tej erupcji. Stało się to przypadkiem, po prostu jeden z pasażerów samolotu pasażerskiego, który przelatywał nad obszarem oddalonym o około 1000 km na północ od Nowej Zelandii poinformował specjalistów z Geological Survey of New Zealand, że widział trwającą erupcję, w tym przepływy lawy.
Rebecca Carey wulkanolog z Uniwersytetu Tasmanii w Australii, powiedziała w wywiadzie telewizyjnym, że erupcja wyprodukowała już około kilometra sześciennego pumeksu. Dodała też, że podwodne erupcje tego typu występują co około 10 tysięcy lat, a to daje naukowcom rzadką szansę na zebranie dużej ilości nowych danych.
W sumie aż 75% wszystkich wulkanów na Ziemi znajduje się na dnie morskim. Ich wpływ na ekosystem morski nie podlega dyskusji. Wiadomo, że zapewniają one ciepło i przyczyniają się do równowagi substancji chemicznych w oceanu.
Wpływ podmorskich erupcji na ziemski klimat może być niedoceniany. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że obserwowane na całym świecie zakwaszenie oceanów to wcale nie efekt rozpuszczania się w wodzie morskiej dwutlenku węgla emitowanego w ziemskim przemyśle, tylko jest to CO2 dostarczane do wody bezpośrednio z tysięcy podwodnych wulkanów, o których aktywacji nawet nie wiemy.