Źródło:
Wystarczyło wprowadzenie pilotażowego programu zakazu połowów ryb wokół południowoafrykańskiej Wyspy Robbena, by wzrosły szanse na przetrwanie zagrożonych pingwinów przylądkowych. Okazuje się zatem, że nawet niewielkie strefy ochronne mogą poprawić warunki bytowania zagrożonych gatunków.
Populacja pingwinów przylądkowych dramatycznie spada od wielu lat. Wprowadzenie zakazu połowów w promieniu 20 kilometrów od wyspy spowodowało, że szanse młodych na przeżycie zwiększyły się aż o 18% w ciągu trzech lat. Długoterminowe szanse na ocalenie gatunku wciąż jednak nie są najlepsze. Jednym z głównych wyzwań w ochronie przemieszczających się gatunków jest fakt, że gdy tylko opuszczą one teren chroniony, zostają narażone na wiele niebezpieczeństw zewnętrznych, takich jak słaba dostępność źródeł pożywienia - mówi doktor Richard Sherley z University of Exter. Specjaliści oceniają, że połowy sardynek w pobliżu Kapsztadu przyczyniły się do 69% całkowitej redukcji pogłowia pingwinów w latach 2001-2013.
Eksperyment z zamknięciem dla połowów obszaru wokół Wyspy Robbena dowiódł, że można w ten sposób zwiększyć szanse pingwinów na przeżycie. Problem jednak w tym, że jeśli w innych regionach sardynki nadal będą odławiane, to populacja pingwinów nigdy się nie odrodzi. Zwierzęta nie będą bowiem w stanie wyżywić się poza niewielkim terenem chronionym.
Nie od dzisiaj wiadomo, że prowadzona przez człowieka rabunkowa gospodarka zasobów morskich jest zabójcza dla ptaków. W odpowiedzi na zmniejszające się zasoby pokarmowe ptaki morskie albo w ogóle nie składają jaj po utracie potomstwa, albo też dostarczają młodym mniej pokarmu, co prowadzi do spowolnionego wzrostu, gorszej kondycji oraz śmierci głodowej.