Przez pięć lat (1998-2002) obserwowano 70 krów na farmie w Niemczech. Do ich jedzenia dodawano do 40% zmodyfikowanej genetycznie kukurydzy (linia Bt176), podaje Euronews.
Zdaniem naukowca, u zwierząt karmionych
w ten sposób przez wiele lat, zdiagnozowano problemy z wymionami i
nerkami. Zmodyfikowane rośliny wydzielają bowiem insektycydy (w tym przypadku
wprowadzenie obcych genów), a substancje te są toksyczne dla organizmu, co w dłuższej perspektywie stwarza problemy zdrowotne.
Do takich wniosków Seralini doszedł na podstawie swoich badań i od razu został zaatakowany przez przedstawicieli stowarzyszenia EuropaBio, korporację Monsanto, Bayer i tym podobne, choć nikt nie pochylił się nad jego raportem.
Przedstawiciele tych dużych firm nie
chcą jednak upublicznić wyników swoich badań. Twierdzą też, że ustalenia
profesora są nienaukowe. Oni przecież prowadzą doświadczenia z GMO od
co najmniej dwudziestu lat. Tak więc, w świecie zachodnim ten, który
nie chce służyć na przykład interesom Monsanto, łatwo będzie okrzyknięty pseudonaukowcem bez podania żadnych konkretnych dowodów.
Źródło: zmianynaziemi.pl