Dotychczas w
szkołach uczono, że żyjemy w epoce holocenu, która rozpoczęła się około
11 700 lat temu i została naznaczona przez ocieplenie po ostatnim
zlodowaceniu w okresie młodszego dryasu. Jednak już w 1980 roku
naukowcy postawili hipotezę, że rosnące antropogeniczne emisje dwutlenku
węgla i ogromną ilość odpadów z tworzyw sztucznych w osadach morskich
wskazują na to, że rozpoczęliśmy nową erę.
Termin Antropocen
został zaproponowany w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku przez
ekologa Eugene F. Stoermera i został szeroko spopularyzowany przez
chemika, laureata Nagrody Nobla Paula Crutzena. Jednak śmiała teoria nie
zyskała przychylności środowiska naukowego jako przedwczesna.
Być może już czas,
aby to się zmieniło, ponieważ opublikowano nowy artykuł naukowy
sygnowany przez wybitnych geologów, w którym dowodzi się, że jest
wyraźna różnica między holocenem, a antropocenem. Eksperci podkreślają,
że artykuł nie ma za zadanie oficjalnie ogłosić początku nowej ery.
Postawiono tylko hipotezę, o która uznaniu zadecyduje Międzynarodowa
Komisja Stratygrafii (ICS ang. International Commission on Stratigraphy).
Naukowcy
stwierdzają, że antropocen charakteryzuje się tym, że czynniki
antropogeniczne stały się dominujące w tworzeniu kolejnych warstw
geologicznych. Jednak dokładna data początku ery nie jest łatwa do
ustalenia. Przyjmuje się jednak, że ludzie zaczęli zmieniać charakter
Ziemi tysiące lat temu, poprzez wylesianie, a potem wszystko
przyspieszyło, wraz z rewolucją przemysłową, która rozpoczęła się ponad
200 lat temu.
Autorzy nowej pracy
badawczej na ten temat sugerują inną datę początku nowej ery i wskazują
raczej na połowę XX wieku. Według badaczy, mniej więcej od tego momentu
zaczęły wywierać swe piętno najważniejsze procesy sprawcze tych zmian,
czyli silny wzrost światowej populacji powodujący boom konsumpcyjny,
prowadzący w konsekwencji do burzliwych zmian w stosowanych
technologiach przemysłowych.
W 1900 roku, planeta
była zamieszkana przez około 1,65 mld ludzi, a w 2000 roku liczba ta
wzrosła już do 6 mld. Jednak największy wzrost odnotowano w drugiej
połowie XX wieku. Nie bez znaczenia jest fakt, że ludzie w połowie lat
pięćdziesiątych zaczęli testy broni termojądrowej. Wykorzystywano między
innymi izotopy promieniotwórczego plutonu-239, który pozostanie w
złożach geologicznych co najmniej 100 tysięcy lat. Dodatkowo, w drugiej
połowie ubiegłego wieku przemysł rozpoczął stosowanie tworzyw
sztucznych, które również na długi czas zostaną zdeponowane w warstwach
geologicznych.
Wreszcie, zdaniem
uczonych, dowodem na początkiem nowej ery jest globalne ocieplenie
wywoływane rzekomo przez wzrastające stężenie dwutlenku węgla i metanu w
atmosferze. Na podstawie analiz rdzeni lodowych z Antarktydy, emisje
dwutlenku węgla do atmosfery, są w tej chwili na najwyższym poziomie w
ciągu ostatnich 65 mln lat. Dyskusyjne pozostaje jednak to, jaki udział
mają w tym rzeczywiście czynniki antropogeniczne.
Naukowcy stwierdzili
również, że wspomnieli tylko niektóre procesy wskazujące na to, że
żyjemy w antropocenie. Zdaniem ekspertów, możemy być też o krok od
szóstego w historii Ziemi, masowego wymierania zwierząt i roślin.
Uważają, że istnieje wiele dowodów wskazujących na to, że masowe wymieranie
gatunków już się rozpoczęło i osiągnie szczyt w ciągu następnych dwóch
stuleci.
Źródło: zmianynaziemi.pl/sciencemag.org