poniedziałek, 22 lipca 2019

WRÓCIŁA SUSZA, WRACAJĄ ZŁOWIESZCZE PRZEPOWIEDNIE PUSTYNNIENIA. CO NA TO DANE?

Opracowanie własne na podstawie danych ze stacji meteorologicznych
Nie od dzisiaj wiadomo, że od kilkunastu miesięcy, w związku z panującą w sporej części Polski suszą, modne stało się mówienie o pustynnieniu przez spadającą z roku na rok sumę opadów. My na blogu od dłuższego czasu dementujemy te rewelacje i dzisiaj, po ostatnich doniesieniach innych stron, zrobimy to jeszcze raz, przy czym tym razem posłużymy się również konkretnymi danymi.

Opady, w przeciwieństwie do temperatury, przez swoją lokalność, są bardzo trudne do prognozowania i na pewno niejednokrotnie się o tym przekonaliśmy. Dlatego dokładne ich analizowanie jest czasochłonne i jeszcze na domiar złego często nie pokazuje wszystkiego, co chcielibyśmy otrzymać. Na potrzeby dzisiejszego wpisu, pozyskaliśmy dane z 10 stacji synoptycznych na obszarze Polski. Dobrano je tak, aby były równomiernie rozłożone na terenie kraju. Mamy więc Szczecin, Elbląg, Suwałki, Warszawę, Toruń, Łódź, Poznań, Wrocław, Kraków oraz Rzeszów. Pozyskaliśmy z bazy danych informacje o sumach opadów atmosferycznych, a następnie nanieśliśmy je na powyższy wykres. Aby przedstawić jakąkolwiek zmienność opadów w czasie, zdecydowaliśmy się na to, by każdej stacji przyporządkować dwie kolumny - pierwsza odnosi się więc do opadów z aktualnego trzydziestolecia 1981-2010 (pełny okres referencyjny), zaś druga to znacznie krótszy okres ostatnich 8 lat. Jest to oczywiście za mało, aby móc mówić cokolwiek o jakichkolwiek zmianach klimatu, bo do tego potrzeba znacznie dłuższego ciągu danych, jednakże myślę, że jest to adekwatny okres, jako że do tego wpisu zachęciło nas mówienie, że "w ostatnich latach suma opadów drastycznie spada".

Przyjrzymy się więc po kolei naszym stacjom - na czterech stacjach opady roczne zawierają się między 500 a 600 mm i w ciągu ostatnich 8 lat uległy nieznacznemu zwiększeniu względem lat 1981-2010. Mamy tutaj na myśli Szczecin, Poznań, Warszawę oraz Łódź. Na kolejnych dwóch stacjach mamy podobne wartości rocznych opadów, ale zaobserwowano minimalny spadek sum opadów, rzędu kilku mm - tak było w Toruniu i we Wrocławiu. W Suwałkach, w latach 1981-2010, opady kształtowały się poniżej 600 mm, ale za ostatnie ośmiolecie średnia przekroczyła już 600 mm. Jeszcze bardziej spektakularny wzrost opadów nastąpił w Elblągu, gdzie z niespełna 700 mm w latach 1981-2010, średnia za ostatnie 8 lat to już blisko 750 mm. Również w Krakowie opady mają delikatną tendencję wzrostową, ale wciąż utrzymują się delikatnie poniżej 700 mm. Tak naprawdę jedynym miastem, które, w porównaniu do oficjalnego trzydziestolecia, w obecnej dekadzie otrzymuje na razie zdecydowanie mniej deszczu, jest Rzeszów, gdzie w latach 2011-2018 spadało w roku blisko 100 mm wody mniej niż za okres 1981-2010. Pamiętajmy oczywiście, że są to dane wyłącznie ze stacji, a opady potrafią mocno różnić się nawet na przestrzeni 1 kilometra. 

Mówimy o suszy, bo 2018 i, jak na razie 2019, jest suchy. Racja. Ale kto teraz pamięta o powodzi i lokalnie rekordowych opadach w maju tego roku? Kto pamięta o bardzo silnych opadach deszczu, które doprowadziły do zniszczeń w Tatrach w lipcu zeszłego roku? Kto pamięta najbardziej mokrą w historii pomiarów jesień 2017 i to, że na niektórych stacjach synoptycznych (nie mamy tu na myśli tylko południowej Polski) w 2017 roku nawet trzy miesiące z rzędu zapisywały się jako rekordowo mokre, a bywały i takie miejsca, gdzie cały rok 2017 był najbardziej mokrym w historii pomiarów? Teraz chyba już mało kto, a to wszystko działo się zaledwie w ciągu dwóch ostatnich lat.

Musimy zdać sobie sprawę, że opady były, są i będą, bardzo zmienne. To nic nowego, że przychodzą duże susze czy rozległe powodzie, nieraz nawet w tym samym roku (np. 2019). Są one wpisane w nasz klimat i czy on się zmieni, czy nie, dalej będą się zdarzały. Nie jest powiedziane, że na jesień czy w przyszłym roku znowu nie zagrozi nam powódź. Tegoroczny maj w prognozach sezonowych też był zapowiadany jako suchy... Jeżeli już mówimy o jakimkolwiek pustynnieniu czy stepowieniu, to nie tyle mogłoby ono być związane ze zmianami klimatu, a z tym, jaki ten klimat po prostu był i jest. Polska jest krajem, gdzie pada mało; zwłaszcza w środkowej Polsce opady są naprawdę niskie i susze są tam niestety zjawiskiem normalnym.

Podobną sytuację już kiedyś mieliśmy w Polsce. Rekordowo ciepłe, praktycznie bezśnieżne zimy 1989/90, 1990/91, a następnie niezwykle suche i gorące (jeszcze gorsze od ostatnich) lata 1992 i 1994 sprawiły, że pojawiło się mnóstwo złowrogich przewidywań na przyszłość. Natura jednak szybko zweryfikowała to powodzią w 1997 roku. I nagle przypomniano sobie, że przecież Polska to nie tylko upały i susze, ale i powodzie. 

Pamiętajmy o tym, kiedy w przyszłości natkniemy się znowu na jakieś rewelacje wieszczące o tym, że w przyszłości za oknami będzie już tylko piach.
ZAKAZ KOPIOWANIA BEZ ZGODY ADMINISTRATORÓW STRONY.
 Wszelkie prawa do wykresów i opisów są własnością właścicieli bloga - kopiowanie całości lub jakiejkolwiek części bez zgody administratorów to naruszenie praw autorskich zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich i własności intelektualnej

Komentarze