Źródło: dreamstime.com
Stoimy u progu nowego sezonu burzowego. W wyniku ekstremalnych zjawisk pogodowych cierpi obecnie bardzo wiele krajów. Docierają kolejne doniesienia na temat gwałtownych wyładowań atmosferycznych. Okazuje się, że nauka nie wie nawet jak one właściwie powstają.
Większość z nas zadawała sobie kiedyś pytanie - skąd biorą się błyskawice. Naukowcy też się nad tym zastanawiają i paradoksalnie odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta.
Długo panowało przekonanie, że wyładowania atmosferyczne powstają w wyniku różnicy potencjałów dwóch zderzających się chmur, ale obecne badania wykluczają aby było go aż tak dużo, aby generować tak wysokie energie jakie obserwujemy podczas uderzenia piorunów.
Niektórzy specjaliści w obliczu niemożliwych przeprowadzenia wyliczeń wskazują na dodatkowe źródło potencjału, czyli stale docierające promieniowanie kosmiczne. To właśnie ono ma odpowiadać za generowanie tych olbrzymich energii, które następnie zapoczątkowują coś w rodzaju reakcji łańcuchowej skutkującej wyładowaniem na powierzchni planety.
Liczne pomiary chmur burzowych wykazały, że wielkość pola elektrycznego znajdującego się w nich jest znacznie poniżej wartości krytycznej. Jednak w przypadku obecności w atmosferze szybkich elektronów o wysokiej energii, ich zderzenia z innymi cząstkami powodują lawinowy przepływu elektronów. Jeśli przyjmiemy tę teorię to źródłem tych szybkich elektronów musi być promienie kosmiczne.