Tropikalne, ulewne opady deszczu na Filipinach spowodowały, że w piątek, 19 września, ogromna część zurbanizowanych terenów znalazła się pod wodą. Odnotowana suma opadu przekroczyła połowę miesięcznej normy w ciągu zaledwie 6 godzin. Powódź wymusiła zamknięcie urzędów, szkół i błyskawiczne ewakuowanie około 37 tys. ludzi. Śmierć na skutek utonięcia poniosły już trzy osoby.
Katastrofalnie obfite ulewne deszcze są wynikiem utworzenia się na oceanie cyklonu nazwanego Fung-Wong, wiejącego z siłą od 85 do ponad 100 km/h. Zarejestrowana średnia opadu w ciągu 6 godzin przekroczyła połowę normy określonej dla tego regionu o tej porze roku. Lokalne władze informują, że nawet jeśli w piątek przestanie padać, to z wyższych partii gór będzie spływać woda.
Tysiące ewakuowanych i paraliż
Wobec klęski żywiołowej władze zdecydowały się na zamknięcie urzędów i szkół do czasu unormowania się sytuacji. Powódź sparaliżowała również filipińską giełdę oraz lotnisko, kilkadziesiąt lotów zostało odwołanych.Ludność zamieszkującą obszary nizinne musiała uciekać do obozów znajdujących się w wyższych partiach gór.
Co najmniej 37 tys. tys. mieszkańców miasta Manila (wschód wyspy Luzon) musiało uciekać w momencie, gdy miejscowa rzeka gwałtownie podniosła swój poziom.Trzy osoby utonęły, w tym 2-tnia dziewczynka i 68-letnia kobieta.
Amfibią na ratunek
– Gdybym się nie ewakuowała, to utknęlibyśmy tam na dobre – opowiadała lokalnym reporterom Catherine Otares, matka trojga dzieci, zmuszona przez naturę, by porzucić dom. Część mieszkańców, którzy nie zdążyli na czas opuścić domu są z niego zabierani przez ratowników w amfibiach i motorówkach.
– W nocy odebraliśmy ogromną ilość zgłoszeń o pomoc, a telefon nadal nie milknie – przyznał Jeremy Gatchang, jeden z ratowników.
Nawałnice i erupcja wulkanu
Przez kilka ostatnich tygodni dochodzi do erupcji wulkanu Mayon. 26 tys. osób trzeba było ewakuować z zagrożonego obszaru. Głównym zmartwieniem lokalnych szans jest ryzyko zejścia niebezpiecznych lawin piroklastycznych.