Gdy przed 4,5 milionami laty wskutek zderzenia Ziemi z innym ciałem niebieskim powstał Księżyc, kilka odłamków tego ciała mogło pozostać na jego orbicie. Naukowcy amerykańscy pod kierownictwem Jacka Lissauera (NASA) obliczyli, że w dwóch miejscach tej orbity równoważą się wzajemnie siły przyciągania Ziemi i Księżyca. Pozostałe satelity mogły poruszać się na orbicie okołoziemskiej synchronicznie do ruchu naszego dzisiejszego Księżyca. Wskutek sił grawitacyjnych innych planet potencjalne księżyce po kilku milionach lat zostały wyrzucone z ich toru.
Kiedy mniejsze ciało niebieskie porusza się na orbicie wokół cięższego, centralnego ciała niebieskiego – czy to Słońca, czy to innej planety, na tej orbicie znajdują się tak zwane punkty Lagrange'a (libracyjne), w których równoważy się działanie sił grawitacyjnych obu ciał. Jeżeli inne ciało niebieskie znajdzie się w tym punkcie, może ono w nim „zawisnąć” na długi czas. Astronomowie nazywają okruchy skalne zawieszone w tych punktach Trojańczykami. Planetoidy trojańskie zostały zauważone wcześniej również w układzie Jowisza, Neptuna i dwóch księżyców Saturna.
Astronomowie amerykańscy określają obecnie, jak stabilny jest tor Trojańczyków naturalnego satelity Ziemi. Trojańczycy owi prawdopodobnie poruszali się na orbicie Księżyca w odległości około 390 tys. km. Symulacja wykazała, że bez oddziaływań ze strony innych planet planetoidy trojańskie pozostałyby w swoich punktach przez setki milionów lat. Jednakże wskutek oddziaływania siły przyciągania dużych planet Układu Słonecznego zostały one wyrzucone ze swojego toru ruchu. Prawdopodobnie spadły one na powierzchnię Ziemi, zderzyły się z Księżycem lub odleciały w bliżej nieokreśloną przestrzeń kosmiczną. Potencjalni Trojańczycy – towarzysze naszego samotnego dziś Księżyca – mogli mieć zgodnie z obliczeniami naukowców średnicę wielu dziesiątek kilometrów. Moglibyśmy je obserwować z powierzchni Ziemi – byłyby z pewnością tak dobrze widoczne, jak świecące jasno Jowisz i Wenus. JSL
Źródło:Focus.pl