wtorek, 30 lipca 2019

POGODOWA PRZESZŁOŚĆ: DERECHO Z 2009 ROKU

Kilka dni temu, a konkretnie 23 lipca minęło dokładnie 10 lat od jednej z najpotężniejszych burz, jakie kiedykolwiek nawiedziły nasz kraj. W związku z tą rocznicą, w naszym cyklu artykułów o wydarzeniach z przeszłości, opiszemy to co działo się tego pamiętnego dnia. Zjawisko, które w tym dniu doprowadziło do gigantycznych spustoszeń i śmierci siedmiu osób nosi nazwę derecho. Dla mniej wtajemniczonych, przypominamy, że jest to rozległa i długotrwała burza z huraganowym wiatrem, zajmująca spory obszar i przemierzająca kilkaset kilometrów. Związana jest ze zjawiskiem bow echo lub z linią szkwału. Wspomniane wcześniej bow echo widoczne jest na radarach, jako wygięty łuk, co widać na skanie radarowym z dnia 23 lipca 2009 roku, czyli wtedy, kiedy struktura znajdowała się nad naszym krajem. Jak doszło do powstania tak olbrzymiego jak na polskie warunki żywiołu? Tego dnia nad Europą Środkową doszło do bardzo rzadkiej sytuacji meteorologicznej, co spowodowało niezwykle dogodne warunki do powstania ekstremalnie silnych burz. Jak doskonale wiemy, w porze letniej często dochodzi nad naszym krajem do zderzania różnych mas powietrza, w wyniku czego tworzą się burze. Jedne bardziej gwałtowne, inne mniej. Jest to normalna sytuacja dla naszej strefy klimatycznej. Wtedy było jednak zupełnie inaczej. Zbieg wielu czynników spowodował, że ten dzień na stałe zapisał się na kartach historii polskiej meteorologii. Ale po kolei. 23 lipca nad obszar Europy Środkowej, napłynęło bardzo gorące powietrze zwrotnikowe z południa. Tuż przed wschodem słońca temperatury w znacznej części kraju wynosiły 18-20ºC, co oznacza, że miejscami była to noc tropikalna. W miarę upływu godzin następował bardzo gwałtowny wzrost temperatury, aż w najcieplejszym momencie dnia na południu słupki rtęci na termometrach wzbiły się do 35 kreski. Jak się później okazało, był to najcieplejszy dzień lata 2009 roku. Jednak sam upał nie wystarczy, aby powstała burza takich rozmiarów. Ważne jest, że adwekcja zwrotnikowego powietrza odbywała się głównie w dolnej warstwie troposfery, co było główną przyczyną dużego pionowego gradientu temperatury, który z kolei spowodował wysoki wskaźnik CAPE dochodzący w południowo-zachodniej Polsce do 2200-2300 J/kg. Nie są to jakieś ekstremalne wartości, ale wystarczające, aby zainicjować silną konwekcję. W tym wypadku główną rolę odgrywało nie tyle CAPE, ile silna niestabilność termodynamiczna, oraz potężne pionowe uskoki wiatru. Do tego nałożyła się jeszcze silna strefa konwergencji wiatrów ( strefa zbieżności wiatrów), przed chłodnym frontem atmosferycznym. Ów front w godzinach porannych 23 lipca znajduje się nad Niemcami. Za nim płynie chłodniejsze o ok. 20ºC powietrze polarnomorskie. Masa powietrza napływająca do Polski, poza tym, że była gorąca, to stosunkowo sucha, szczególnie na wysokości izobarycznej 850-700 hPa. Taka sytuacja doprowadziła do pojawienia się silnych prądów zstępujących. Po rozpoznaniu warunków wiatrowych na poszczególnych poziomach atmosfery widać wyraźny wzrost prędkości wiatru wraz z wysokością. Podczas, gdy na wysokości 850 hPa jego prędkość to ok.15 m/s, to na 300 hPa sięga już ponad 30 m/s. Dodatkowo widoczne są wyraźne kierunkowe uskoki wiatru. W czasie gdy na dole przyjmuje on kierunek południowy, to w środkowej troposferze jest zachodni. W dużej mierze te kierunkowe uskoki wiatru w połączeniu z odpowiednimi warunkami termodynamicznymi doprowadziły do powstania linii szkwału z wbudowanym bow echo a w konsekwencji derecho. Prześledźmy teraz przebieg tego wydarzenia. Wszystko tak naprawdę zaczęło się ok godziny 15 nad Bawarią, gdzie w przedfrontowej strefie zbieżności wiatrów zaczynają powstawać pierwsze komórki burzowe, z czasem coraz bardziej się rozwijając. Nad północno-zachodnimi Czechami zaczyna już kształtować się wyraźna linia szkwału, która przemieszcza się w kierunku Polski, coraz bardziej się rozwijając. Około godziny 18 widać już było ogromny układ MCS z wbudowaną linią szkwału, która rozciągała się od Ziemi Lubuskiej, przez całe Czechy i dochodziła aż do północnej części Austrii. Burza mocno rozbudowywała się od strony północnej i coraz bardziej zagrażała Polsce. Gdy system dochodzi do Legnicy, zaczyna tworzyć się struktura bow echo. Wiatr dochodzi już do 130 km/h. Ale nie można wykluczyć, że miejscami jest jeszcze silniejszy. System wędruje na północny wschód a największe spustoszenia pozostawia w województwie dolnośląskim i wielkopolskim, ale ucierpiało też m.in łódzkie i mazowieckie. Do Warszawy dociera po ok. 5 godzinach i wtedy zaczyna słabnąć, ale jego pozostałości następnego dnia rano widoczne są na północnym-wschodzie kraju. Burza łącznie przemierzyła ponad 500 km i trwała ok 6 godzin. Średnia prędkość wiatru w jej obrębie wyniosła 90 km/h a porywy mogły osiągnąć nawet 130-150km/h. To wszystko sprawiło, że zjawisko śmiało można zaklasyfikować jako derecho. Poza gigantycznymi zniszczeniami w Polsce zginęło 7 osób a ponad 80 zostało rannych. Musimy też pamiętać, że tego typu zjawiska choć rzadkie, mogą jeszcze niejednokrotnie pojawić się w naszym kraju. Podobne zjawisko, ale o nieco mniejszej sile wystąpiło w lipcu 2002 roku, ale też i całkiem niedawno, bo w sierpniu 2017 roku i z pewnością możemy powiedzieć, że kiedyś w przyszłości nadejdzie coś podobnego, dlatego pamiętajmy, aby zawsze traktować poważnie wszelkie ostrzeżenia dotyczące niebezpiecznych zjawisk. Dzięki temu możemy uratować swoje zdrowie a nawet życie, szczególnie, że dziś mamy lepiej rozwinięty system ostrzeżeń niż 10 lat temu.

ZAKAZ KOPIOWANIA BEZ ZGODY ADMINISTRATORÓW STRONY.
 Wszelkie prawa do wykresów i opisów są własnością właścicieli bloga - kopiowanie całości lub jakiejkolwiek części bez zgody administratorów to naruszenie praw autorskich zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich i własności intelektualnej

Komentarze